Mamo, matematyka jest wszędzie!

To radosne odkrycie zakomunikował swojej mamie pięcioletni chłopiec po zajęciach, w czasie których poznawał matematykę przez zabawę. Czy to nie za wcześnie? – nasuwa się od razu pytanie. Matematyka to wszak poważna sprawa, czy jej nauka nie wymaga pewnej dojrzałości? I czy wypada się nią bawić?

Zabawa to ważna sprawa!

Przywykliśmy dzielić nasz czas na ten poświęcony obowiązkom i czas wolny, który możemy przeznaczyć na odpoczynek, rozrywkę, przyjemności. Podobnie postrzegamy świat naszych dzieci: najpierw obowiązki, czyli nauka, potem zabawa, czyli to, co dziecko najbardziej lubi, na co czeka. I często nie zdajemy sobie sprawy, jak potężnym narzędziem poznawczym jest zabawa, jak bardzo stymuluje ona rozwój dziecka.

Bywamy zaskoczeni, widząc, jakie postępy zrobiło nasze dziecko podczas wakacji, czyli podczas dwumiesięcznej przerwy w nauce. I nie chodzi tylko o rozwój fizyczny. Często to właśnie wtedy budzi się w naszym maluszku matematyk. Dziecko chłonie świat całym sobą, wszystkimi swoimi zmysłami. Wakacje stwarzają po temu niepowtarzalną okazję. Wykorzystajmy ten czas, pamiętając, że matematyka naprawdę jest wszędzie, że jej elementy występują w każdej zabawie i codziennej czynności.

Od konkretu do abstraktu.

Zanim w umyśle dziecka ukształtują się abstrakcyjne pojęcia: liczby, miary, kształtu, proporcji… musi ich najpierw doświadczyć na poziomie konkretu: Ile kroków dzieli nasz dom od jeziora? A jeśli pobiegniemy, będzie ich więcej czy mniej? Kto najlepiej oszacował wynik? Co jest cięższe, ta szyszka czy ten kamyk? Jak to sprawdzić? Ile takich szyszek zmieści się w czapce? Najpierw spróbujmy to oszacować, a potem sprawdźmy. Kto był najbliżej?

Lubimy tańczyć przy muzyce? Niech najpierw tato lub mama będzie „wodzirejem”, a pozostałe osoby starają się dokładnie naśladować ich ruchy. A potem niech pałeczkę wodzireja przejmie dziecko! Hej, a czy w tej zabawie też jest matematyka? Oczywiście. Przecież jest wszędzie.

Newsletter
close slider

Zapisz się do newslettera